Studiując na "co dzień" wszelkie aspekty wizualnej strony architektury, uczę się ją obserwować i doświadczać w możliwie najpełniejszy sposób a następnie te spostrzeżenia i doświadczenia przekładać na płaszczyznę fotografii. Ponieważ fotografia i architektura w małym jedynie stopniu są odbierane przez zbieżne zmysły, proces zapisu wymaga niemałego wysiłku i nakładu środków.
A więc jak opowiedzieć o architekturze za pomocą obrazu? Pokazać grę światła, urok i jakość detali, bogactwo barw, skalę a przede wszystkim walory użytkowe, tak by zawrzeć jak najwięcej znaczenia, określić celowość, uzasadnić funkcję. Z tymi atrybutami podążamy za oczekiwaniami i w większości odpowiadamy na potrzeby stawiane przez "branżę". Bez większych obaw możemy oczekiwać akceptacji.
Co jednak otrzymamy jeśli w procesie kreacji te kluczowe atrybuty pominiemy? Jaka będzie narracja obrazu przedstawiającego przestrzeń która nie legitymizuje się celowością, którą wyjmiemy z kontekstu? Czy pojawi się na nim obraz codzienności, w którym architektura nie jest zbiorem skończonych, wypieszczonych dzieł w których uczestniczymy ale nieskończonym zbiorem punktów potencjalnie prowadzących nas do tych często tylko potencjalnych miejsc?
W przypadku tego zbioru można doszukiwać się zbieżności z mocno eksploatowanym również w fotografii pojęciem "przestrzeni liminalnych", znajdujących się "pomiędzy" stanami. Liminalność jednak w moim odczuciu jest stanem zawieszenia ale występuje w kontekście nieuniknionych zmian, dlatego język fotografii zaliczanych do tego nurtu jest oparty o prostotę i techniczną niedoskonałość, która ma na celu ową tymczasowość stanu podkreślić. W moim zbiorze o "Pozostałych miejscach" opowiadam językiem z którym spotykamy się we wnętrzarskich magazynach, katalogach cenionych biur i albumach. Na przestrzeni całego procesu miejsca te a potem ich obrazy otrzymują tyle uwagi ile realizacje z najwyższej architektonicznej półki. Te przestrzenie, tak jak czas na nich, są skończone a jakakolwiek zmiana jest wykluczona. "Pozostałe miejsca" są statyczne, donikąd nie zmierzają. Są i będą.